Po ładnych kilku latach przerwy kolejna wizyta w dolinie Montafonu. Odwiedzaliśmy stare, znajome szlaki obserwując zmiany jakie zaszły. W sumie niewielkie, trochę jednak bardziej dolina podbita przez zimową infrastrukturę, doszło kilka tras, wyciągów. Ale nadal można było z wielką przyjemnością wędrować wśród pięknej natury.
Wyjazd do zapamiętania z jeszcze jednego względu, trochę technicznego, własnych kilka praw do listy Murphy’ego doszło:
– samochód nawet jeśli go masz od nowości i serwisowałeś regularnie w ASO to w trakcie wyjazdu może się zepsuć, zwłaszcza jeżeli mimo wieku ma znaczny przebieg;
– jak w podróży wakacyjnej psuje się samochód, to raczej w drodze tam niż z powrotem;
– naprawy za zachodnią granicą są znacznie kosztowniejsze, więc zajedziesz tyle, aby nie opłacało się rezygnować z rodzinnych wakacji i holować auta do Polski;
– obsługa assistance nie ma pojęcia o numeracji dróg, zanim cię odnajdą na konkretnym kilometrze konkretnej autostrady mogą minąć godziny;
– w niemieckim ASO nie przyjmą płatności standardowymi kartami.
Ale nie ma tego złego, wypożyczone z serwisu kombi, w które udało się zmieścić całość bagażu rodzinnego (także to co w kufrze dachowym było), dowiozło nas i woziło na miejscu póki nie dali znać, że auto gotowe. W międzyczasie musiałem opanować przewalutowanie elektroniczne i wybrać z bankomatów gotówkę. No i przejechać te prawie 1500 km po naprawiony samochód.