Grupa MotoGymkhana Poznań wspólnie z ODTJ Międzychód organizuje cyklicznie otwarte treningi gymkhany dla motocyklistów. A ponieważ miałem wolny piątek i sobotę więc postanowiłem się przejechać kawałek. Adam też miał czas i ochotę, więc umówiliśmy się na wspólny wyjazd w piątek rano.
Start miał być po 9, Adam musiał odwieźć dzieci do szkoły, wracając trafił na jakąś pielgrzymkę na Spacerowej więc ruszyliśmy z opóźnieniem. Trasa do Bydgoszczy lokalnymi drogami, bardzo przyjemna. Później trzeba było niestety wskoczyć na eskę, raczej nie chcieliśmy się spóźnić.



Droga bez większych przygód, nawigacja Tomtom dawała nieźle sobie radę. Jedynie na ekspresówce momentami trochę padało, nie na tyle by jakoś moczyło, Adam nawet nie zakładał przeciwdeszczówki, ja mam membranę wprasowaną w kombinezon, więc nic nie muszę zakładać dodatkowo, jedynie rękawiczki przy większym deszczu zmieniam na wodoodporne.
Nocleg mieliśmy zarezerwowany w Śremie, w hotelu Cztery Korony poleconym przez znajomego. Bardzo przyzwoity standard, widać że niedawno odnowiony, kosztowo także znośnie, 125 zł na osobę z bardzo dobrym śniadaniem.
Dojechaliśmy po 15, chwilę na rozpakowanie się, odpoczynek i wyjechaliśmy na ODTJ by być wcześniej, trening miał się rozpocząć o 17, ale od Beaty wiedzieliśmy, że będą już godzinę wcześniej rozstawiać sprzęt.
Na plac zajechaliśmy tuż przed 16, gospodarze już oczywiście byli, kręcili jakiś materiał o motogymkhanie do Świata Motocykli (Adam później nawet wywiadu udzielał). Przywitaliśmy się z Beatą, poznaliśmy się z chłopakami i nie wiedzieć kiedy godzina uleciała. Zaczęli pojawiać się uczestnicy, łącznie było chyba około trzydziestu motocykli. Ze znajomych mi osób przyjechał Piotrek, którego poznałem na szkoleniu w Kotlinie Kłodzkiej, instruktor Motopomocnych Michał Goździk a także znany mi z grupy FB NC Klub Polska Paweł. O samym treningu napiszę osobną notkę.
Pojeżdżone było całkiem ostro, sporo skorzystałem. Zrobiłem także życiówkę na 8 GP, 38.17, całkiem przyzwoicie poprawione tegoroczne osiągnięcia, no ale rozjeździłem się jednak w trakcie treningu.




Powrót w sobotę rano praktycznie tylko lokalnymi drogami. Jedynie przez chwilę wbiło nas na eskę. Tomtoma ustawiłem na prowadzenie ciekawą trasą, dałem mu tylko dwa punkty pośrednie mniej więcej na linii Śrem-Gdańsk. Prowadziło bardzo lokalnymi drogami. W pewnym momencie otoczeni na wysokości Gniezna polami rzepaku musieliśmy aż stanąć, zdjęcia obowiązkowo zrobić, tak było malowniczo. W trakcie naszego około dziesięciominutowego postoju przejechał tylko jeden samochód. I taka była spora część odcinków drogi, cisza, spokój i nasze motocykle.
Bardzo pozytywna, trochę śmieszna sytuacja za Łabiszynem. Chwilę wcześniej odcinek, którym mieliśmy jechać był wyłączony z ruchu przez remont więc trochę na czuja prowadziłem i nie dowierzałem specjalnie nawigacji (kilka razy w pole mnie wyprowadziła już). Jak nas skierowała na taką bardzo, bardzo lokalną drogę stanąłem by jednak na googlach zweryfikować trasę. Adam wykorzystał okazję i położył się na poboczu by dać odpocząć plecom. Za chwilę podjeżdża samochód, kobieta za kierownicą z dzieckiem zwalnia, wręcz zatrzymuje się. Okazało się, że widząc stojące motocykle (Adam włączył jeszcze w swoim światła awaryjne) i człowieka leżącego na poboczu zjechała specjalnie z drogi sprawdzić co się dzieje. Naprawdę mega pozytywny przykład.


Co do nawigacji trzeba ją zawsze jednak weryfikować. Już w zeszłym roku wyprowadziło mnie na długi odcinek drogi piaszczystej mimo ustawionego omijania dróg gruntowych. Teraz też w okolicach Tlenia w pewnym momencie asfalt się skończył i do wyboru mieliśmy bruk lub piaszczyste pobocze. Przejechać można, tylko szkoda motocykla i starych kości. Wybraliśmy więc to trzecie, czyli zawróciliśmy, bo dopiero co zjechaliśmy z główniejszej drogi.
Niestety za Bydgoszczą trochę po południu, już na DK25 chyba, ominęliśmy kilkadziesiąt aut stojących w korku i dojechaliśmy do blokującego drogę wozu straży pożarnej na sygnałach. Strażacy rozkładali już niestety czerwony parawan, czyli wg tego co rozumiem ofiara śmiertelna. Policji jeszcze nie było, karetki też (jakby była wcześniej minęlibyśmy ją raczej, wracałaby w stronę Bydgoszczy). Widziałem tylko stojące z uszkodzonym lewym przodem auto (chyba Skoda), a kawałek dalej ukryty za wozem strażackim, leżący na środku drogi rozbity motocykl (na rzut mojego niewprawnego oka jakiś starszy, sportowy). Wyglądało mi to na klasyczne wyjechanie motocykliście z posesji, ale to tylko moje domniemania. Strażak nas dwóch puścił bokiem, więc nie rozglądałem się zbyt mocno (zawsze mnie wkurzają kierowcy, którzy zamiast sprawnie i bezpiecznie opuścić miejsce takiego zdarzenia gapią się albo co gorsza robią zdjęcia czy kręcą filmiki). Przygnębiająca mocno sytuacja. Od razu stanęło mi w oczach szkolenie drogowe Motopomocnych w Pszczółkach poziomu drugiego, analogiczną wręcz sytuację przerabialiśmy ćwicząc omijanie.
W Starogardzie jeszcze postaliśmy chwilę bo nam drogę zablokował jakiś bieg. Długo jednak nie trwało, na końcówkę samą chyba trafiliśmy.
Sama trasa wyszła naprawdę fajna, łącznie z treningiem przejechałem 725 km.
