Rano po śniadaniu (wybór z karty) kierunek Włochy i znowu samochodowa nuda w rosnącym upale. Koło Wiednia większe natężenie ruchu, potem w Alpach trochę deszczu, miejscami bardzo intensywnego. Droga na zasadzie słońce, tunel, deszcz, tunel, słońce i tak dalej.
Miejsce docelowe całkiem przyjemne, wynajęte mieszkanie duże, dwa poziomy, wyposażenie całkowicie wystarczające do życia. Agroturystyka niby, ale od naszych typowych jednak inna. Widać po sprzęcie (kombajn, ciągniki, maszyny), że gospodarstwo duże. Mają winnicę z własną produkcją (butelka różowego wina w lodówce czekała, karta win do zakupu na stole) ale i chyba produkcję zbożową (w końcu po coś ten kombajn i duży siewnik potrzebny).
Kwater mają co najmniej kilka, dla młodego najważniejsze, że jest basen (sprawdzony oczywiście od razu po przyjeździe), piłkarzyki, stół do ping-ponga pod zadaszeniem. W okolicy kilka knajpek, listę dostałem mailem jeszcze przed przyjazdem. Dystans podawany w minutach jazdy samochodem, faktycznie chodników to tu nie ma, do sklepu (jakiś miejscowy DeSPAR, spory całkiem market) niby 4km, ale na piechotę raczej jak u siebie nie pójdę, żadna to przyjemność (chyba że jakieś ścieżki bokiem sobie wypatrzę).
Okolica mocno rolnicza i to tak raczej wielkoprzemysłowo patrząc po gabarytach. Ale jakiś swojski kogut zaczął budzenie przed piątą. Da się żyć.
(4-07-2023)