Kolejny wyjazd na bardzo bliski szlak, kilkanaście kilometrów by wjechać wyżej i tu już dobrze oznaczonymi szlakami dłuższy spacer z przystankiem piknikowym. Choć to niedziela to ludzi znowu mało, grupka Włochów z psami i para z dzieckiem w nosidle-plecaku minięte po drodze. Jedynie na parkingu większa grupa była, ale poszła na inne trasy. Znowu piękne widoki, lasy nietknięte praktycznie ręką drwala. W jednym tylko miejscu ślad ingerencji przy udrożnianiu szlaku.
A tras w okolicy nie brakowało, wracając już co chwila mijaliśmy przecinające drogę drogowskazy różnych kolorów.
Sama droga na górę z Attimis do Subit bardzo kręta i pełna serpentyn. A powrót to już pełen hardcore, wąska i miejscami bardzo stroma. Żeby wyminąć się z samochodem jadącym w przeciwnym kierunku musiałem się cofnąć spory kawałek do najbliższej zatoczki. Ale asfalt bez mała idealny, kilka dziur i miejscami drobne zapadnięcia na brzegach. Nie tak może fajnie było jechać, jak mogłoby być motocyklem, ale też zabawa przednia. I tylko ci wlokący się Włosi. Żartuję sobie oczywiście, widać że to nie byli lokalsi – za takimi nadążyć trudno, tylko z miasta na weekend przyjeżdżający, np. zjeżdżając ciągle z nogą na hamulcu.
(9-07-2023)