
Taki tam krótki wypad sobie wymyśliłem z Adamem w ramach zdobywania doświadczenia motocyklowego. Wyjechaliśmy w piątek rano, miało być przyjemnie, lokalnie, ale pogoda nieco pokrzyżowała plany i zrobiło się … szybko. Opady ciągnęły z północnego zachodu więc autostradą polecieliśmy w kierunku Bydgoszczy by nie przemoknąć zbytnio i dopiero później drogami wolniejszymi do samego Gorzowa.
W Gorzowie odbywały się w weekend zawody, V runda Mistrzostw Polski w Motogymkhanie. A ponieważ trochę tych ćwiczeń gymkhanowych próbujemy robić, to popatrzeć na jeżdżących zawodowców zawsze warto. Miałem zresztą być już tydzień wcześniej z Adamem na IV rundzie w Jaworznie, ale choroba mi wyjazd odwołała.
W piątek wieczorem na placu tamtejszego WORDu były treningi, w sobotę zawody. Adam postanowił wracać jeszcze w sobotę, ja zdecydowanie wolałem wypocząć i jechałem rano w niedzielę.


Nie spiesząc się nigdzie, jadąc tempem jakim lubię, drogami które mi pasują. Pogoda wręcz cudowna, słońce, ale bez upału, nawet z rana dość chłodnawo jeszcze. Kilka przystanków po drodze zrobiłem na stacjach benzynowych. Na jednej spotkałem Harleyowców z Gorzowa, ci byli bardzo sympatyczni, pogadaliśmy chwilę i rozjechaliśmy się w swoje strony. Na kolejnej naciąłem się na towarzystwo pijaczków. Z daleka dwóch facetów z rowerami pod wiatą odpoczywa, ale jak jeden przyniósł piwo to już wiedziałem, że coś nie halo. Przyjechał trzeci rowerem, też piwo sobie przyniósł, jeden z dwóch mocno widać wstawiony już był, zaczął kopać rowery kolegów. No i gadki pijackie leciały cały czas. Szybko się raczej zmyłem, choć panowie grzecznie wcześniej spytali czy obejrzeć Żółwika mogą, pooglądali, pogadali. Ale sympatii bynajmniej nie budzili.
Przed Chojnicami wypiłem kawę na Orlenie (z tej dostępnej na stacjach benzynowych niestety zdecydowanie najlepsza). Na FB wywołałem Tomka Niebieskiego, ale napisał, że ma gości, więc sobie pojechałem dalej. A okazało się, że ten wariat, w kościelnym jeszcze garniaku (tylko kask nałożył), był pewnie z minutę po moim odjeździe. Ekhhhh dałby znak chociaż, że jedzie, poczekałbym chwilę.
Za Chojnicami zachciało się googlowi proponować inną drogę, w kierunku na Malbork kawałek. Jak zobaczyłem gdzie każe skręcać to jednak pojechałem dalej i dalej, dziurami i szutrami mi się nie chciało jakoś. I tylko co chwila stawałem na wahadle, odcinek drogi w dużym remoncie widać, co chwila zwężenie do pasa jednego i światła. Z pół godziny straciłem jak nic przez te googlowskie oszczędności.
Zmęczony trochę, ale zadowolony bardzo wróciłem. Same zawody w kolejnym wpisie opowiem, trochę muszę materiałów pościągać, bo sam zdjęć i filmów praktycznie nie robiłem. W końcu jak się startuje, było nie było w Mistrzostwach Polski, to się ma inne rzeczy w głowie.