_

Temat wspólnej listy opozycji jest już tematem zamkniętym, wszelkie gdybologie są ahistoryczne i nigdy się nie dowiemy co by było, gdyby lista taka jednak powstała. Stąd też pojawiające się głosy, które wyniki wyborów uznają za dowód, że pójście przez opozycję razem nie miałoby sensu proponuję między bajki włożyć, tam jest zasadniczo ich miejsce. Pozostaje oczywiście wiele pytań bez odpowiedzi.

  • Czy wspólna lista przyciągnęłaby dodatkowych wyborców, dała premię za jedność?
  • Czy gdyby opozycja w „debacie” w TVP miała jednego przedstawiciela (kogo?) efekt „debaty” byłby inny?
  • Czy byłaby mniejsza czy większa mobilizacja elektoratu anty-PiS?
  • Czy …

I tak dalej i dalej. Ja tylko zasadniczo o liczbach chcę pisać i o ich sile. Wprawdzie do Sejmu wspólnej listy nie było, ale już do Senatu funkcjonował Blok Senacki, czyli umowa między Koalicją Obywatelską, Nową Lewicą i Trzecią Drogą. W 99 okręgach wystawionych było po jednym uzgodnionym kandydacie, w jednym nie wystawiono żadnego zostawiając otwartą drogę Janowi Marii Jackowskiemu startującemu przeciwko kandydatowi PiS.

Jak wyglądałby podział mandatów, gdyby startowała wspólna lista partii opozycyjnych? Przyjmując za wyznacznik liczbę głosów oddanych w skali kraju na kandydatów Bloku Senackiego i zakładając, że głosy te rozłożone byłyby podobnie do głosów „sejmowych” otrzymamy:

PiS KO+TD+NLKonfederacja
Wyniki rzeczywiste wyborów194248 (157+65+26)18
Wyniki z głosów senackich19025317
Wyniki z głosów senackich z głosami na J.M. Jackowskiego (0,3336% głosów ogółem)18925417

Tak więc pomimo tego, że na kandydatów Bloku Senackiego padłoby 10,257 mln głosów, czyli o 1,342 mln głosów mniej (6.21% wszystkich głosów oddanych w wyborach do Sejmu) niż uzyskały osobno listy KO, TD i NL mandatów byłoby jednak o kilka więcej. A wynika to tylko i wyłącznie z d’hondtowskiej arytmetyki premiującej większych, gdzie 25%+25% potrafi dać mniej niż 45%.

A głosów na wspólną listę opozycji mogło być więcej niż oddano na pakt senacki. Lista zawierająca kandydatów A, B i C to nie to samo co lista zawierająca tylko D, jak zauważył słusznie pod moim tweetem Grzegorz Kaczmarek.

Dodajmy do tego fakt, że wg badań IBRIS 45% opozycji głosowało głównie „przeciw PiS”.

I przede wszystkim brakowało w tych wyborach promowania Bloku Senackiego, nie widziałem wspólnych reklam, jakiejś akcji wyjaśniającej wyborcom czym pakt senacki jest, tak jakby idea była jasna sama w sobie i oczywista dla wszystkich. Tu fragment z wywiadu z Anną Górską z partii Razem, która w mocno konserwatywnym, kaszubskim okręgu jako przedstawicielka Bloku Senackiego całkiem niespodziewanie pokonała wojewodę Dariusza Drelicha z PiS.

Głosów nieważnych do Senatu z powodu pozostawienia nieskreślonego żadnego kandydata było aż 388 tys. (do Sejmu 145 tys.), ile z nich zostało zmarnowanych przez opozycję przez brak odpowiedniej akcji informacyjnej? Ile osób popierających komitet A i chcących zgłosować „przeciw PiS”, nie mając na liście kontrkandydatów kogoś z A i nie wiedząc, że B jest we wspólnym pakcie głosowało na kandydata trzeciego, np. „bezpartyjnego”?

Pytania oczywiście bez odpowiedzi, jak to w życiu. Ale dla mnie jest dość oczywiste, że przy obowiązującym systemie podziału mandatów sejmowych wspólna lista nie zrobiłaby wcale gorszego wyniku mandatowego, raczej mogła zrobić sporo lepszy.

Zobacz również:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *