_

Święta na wyjeździe więc idealna pogoda na jeżdżenie przepadła jakby, mogłem jedynie pozazdrościć znajomym udanych tripów świątecznych. Ale święta to święta, rodzina to rodzina, na żywo spotkać się możemy rzadko, cotygodniowe teamsy to nie to.

A że na piątek mam umówiony przegląd na 1000 km, nakręcone było nieco ponad 700 więc mimo słabszej pogody trzeba było trochę kilometrów dokręcić. Nie bez przyjemności oczywiście.

Tak mnie jakoś pogodowo pchnęło w kierunku przekopu słynnego, w końcu jak tam mało pływa więc niech chociaż oglądających dzieło będzie więcej. Po drodze przejechałem wzdłuż przekopu znacznie starszego i bardziej przydatnego, na Wyspę Sobieszewską z wzdłuż przekopu Wisły. Potem kawałek ekspresówką, na Stegnę, Sztutowo. I tam się zaczęły korki pierwsze, wahadła, bo trasa nadal w remoncie. Co wahadło zastanawiałem się, czy nie zawrócić jednak, ale twardo jechałem dalej. Dojechałem, zobaczyłem ponownie pustki na wodzie, kilka samochodów na parkingu i droga powrotna.

Ale jak to na powrocie, droga dłuższa. W Nowym Dworze tankowanie nr 2, zużycie mimo tego, że głównie przejazdy dom-praca były nadal poniżej normy, 4.7 l/100 km. Potem kierunek Malbork, chwila przerwy. Chciałem łańcuch nasmarować i zonk, musiałem wyciągnąć smarowidła i nie włożyłem do kufra. W Żółwiku z jego schowkiem problemu jednak nie było.

Przypomniałem sobie poprzedni wyjazd i komentarz, że nie dałem znać. Tym razem też nie dałem, ale ot tak z głupia frant pojechałem do Izy i Przemka na kawę, żeby nie było. Kawa świetna, psy też urocze, chwilę pogadałem i dalej w trasę.

W okolicach Tczewa kropiło, dalej zupełnie sucho. Kilometrów było trochę jeszcze mało (jutro i pojutrze śniegi zapowiadają, więc nie pojeżdżę raczej), więc przez Sobowidz w kierunku Gdańska i w Straszynie znowu tryb szwendania, przez Bielkówko na Kolbudy, potem przez Łapino, Niestępowo, Sulmin. I znowu korki, coś się musiało na obwodnicy wydarzyć. Ale teraz już obok korka z dużo większą pewnością siebie, akkkkhhhh jakie to przyjemne takie przeciskanie się, gdy się już potrafi. Potem przez Jankowo, trochę szutrami i do garażu. Smarowanie łańcucha i w piątek na spokojnie można na przegląd na 1000 km jechać.

Trochę dziś chłodnawo, wilgotno, może to było przyczyną. Ale dwa razy uślizg na tylnym kole zaliczyłem, raz na dohamowaniu przy omijaniu i drugi raz na rondzie przy przekopie. Łacha piachu i tu i tu. Ale zadowolony jestem. Z braku swojej reakcji. Reakcji instynktownej, obronnej. Bo żadnej paniki, ot trochę tył odjechał. I tak ma być!

Zobacz również:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *