Wybrałem się w piątek po raz kolejny do Maćka z Na Kolanie na szkolenie poziomu drugiego. Dobrze, że się w środę trochę na torze przetarłem, można było pracować nad sztuką kierowania a nie przypominać sobie od początku wszystkiego.
Najgorsza była pogoda, wyjeżdżałem rano w lekkiej mżawce jeszcze, przy całkiem mokrych ulicach i dojmującym zimnie. Na szczęście przez te dwie godziny części teoretycznej tor zdążył podeschnąć, troszeczkę się ociepliło i część praktyczna mogła się odbyć.
Szkolenie u Maćka tak jak w poprzednich latach. Najpierw kilkanaście kółek gęsiego i zapamiętywanie nitki. Później ćwiczenia po kilka przejazdów slalomu, hamowania awaryjnego, hamowania w zakręcie. I jazdy wolne do końca szkolenia, w trakcie których Maciek brał każdą osobę po kolei na interkom i jeździł 10 minut korygując błędy, podpowiadając co poprawić.
Byłem gdzieś w środku stawki, więc zdołałem się rozjeździć zanim przyszła na mnie kolej. I to było intensywne 10 minut, bardzo intensywne. Zgrzałem się naprawdę mocno. Ale dużo w mojej jeździe się poprawiło, skorygowałem nieco ścieżkę jazdy, pozycję w zakręcie, opóźniłem hamowanie. I mimo że aura mocno niesprzyjająca, to czasy zeszły regularnie poniżej minuty. Wprawdzie do jazdy na Żółwiku w poprzednim sezonie ciągle sporo brakuje, ale postęp jest i cieszy.
Szkolenie skończyło się jakąś godzinę przed czasem, zaczęło całkiem solidnie kropić, jazda w takich warunkach na szkoleniu mocno niewskazana. Ale nie napiszę, że niestety, bo w sumie to nawet dobrze, byłem już naprawdę zmęczony, zbyt łatwo w takim stanie o błędy. Będzie wkrótce okazja znowu pojeździć, nic na siłę.
Aktualizacja: trochę zdjęć wpadło.