Na koniec wakacji, gdy młodość była na obozie starszyzna mając tydzień wolnego wyrwała się poszwędać po górach. Wybór padł na Pieniny, z polecenia twitterowego znajomego znaleźliśmy i wynajęliśmy „apartament” w Krościenku. No i w góry nas pociągnęło na amen, poza jednym dniem, gdzie jakaś gorączka-jednodniówka mnie przetrzepała łóżkowo.
Piękne są Pieniny niewątpliwie, mniej udogodnień niż w Alpach ale też i znacznie bardziej ciągle jeszcze naturalne. Odwiedziliśmy chyba wszystkie najbardziej znane miejsca i szlaki (choćby kawałek). Był wschód słońca widziany z Sokolicy (przepiękne widowisko, zwłaszcza po nocnym spiesznym marszu przez las), zachód obserwowany z Trzech Koron (tu trochę pogoda nie dopisała), wędrówki wzdłuż Dunajca.
Na Sokolicy zrobiliśmy (18.08.2018) jedno z ostatnich zdjęć słynnej sosny. Niecałe trzy tygodnie później, szóstego września, ponad pięciusetletnie drzewo zostało poważnie uszkodzone (odłamana górna, główna gałąź) przez helikopter TOPR ratujący turystkę.